Piątkowy wieczór był pełen wrażeń i emocji. Jednak to na sobotę Pan zaplanował tych wrażeń znacznie więcej. Część planów, takich jak wieczorna impreza, czy sesja zdjęciowa, była mi znana sporo przed wyjazdem. Bałam się więc, że będzie mi ciężko zasnąć. Wymęczona jednak podróżą i doznaniami wieczoru, w dodatku wtulona naga w Pana, szybko zasnęłam i spałam głębokim i spokojnym snem. Całe szczęście, bo sobota okazała się być dla mnie ogromnym wyzwaniem.... Nie spodziewałam się aż tylu emocji i doznań.
Obudziłam się pełna energii i bardzo podekscytowana myślami o tym, co przyniesie ten dzień. Pan obudził się również w dobrym humorze. Pierwsze polecenie, jakie dostałam zaraz po tym, jak się obudził, to udanie się do łazienki i przygotowanie dupci na przyjęcie kutasa Pana. Po chwili droczenia się z Panem poszłam spełnić Jego żądanie. Gdy wróciłam z łazienki do naszego pokoju, zastałam Pana przy stoliku. Na widok tego, co na owym stoliku leżało, niemal aż zapiszczałam z radości. Pan zabierał się właśnie za tworzenie obroży dla mnie. Usiadłam przy Nim na podłodze, bacznie obserwując, jak w skupieniu pracował. Gdy ją skończył, od razu założył mi ją na szyję. To najpiękniejsza obroża, jaką kiedykolwiek miałam. Tym bardziej że nie była kupiona, a wykonana przez Pana.
Po tak przyjemnym, rozpoczęciu poranka tym miłym prezentem, przyszedł czas na zadowolenie Pana. Przyjęłam wskazaną mi pozycję na łóżku, a Pan wszedł swoim wielkim kutasem w moją chudą dupkę. Uwielbiam sex analny z Nim, gdyż daje mi masę doznań, zaspokajając masochistyczną naturę. Jeśli dobrze pamiętam, nim sam szczytował, ja zdążyłam dojść dwukrotnie. Po wszystkim Pan zatkał mnie korkiem analnym, wyznaczył strój, jaki mam założyć (czarną, koronkową sukienkę) i wysłał do kuchni, bym przygotowała śniadanie.
Gdy weszłam do wspólnej kuchni, były w niej dwie pary, które śniadanie już jadły. Czułam lekkie skrępowanie na myśl o tym, że nie mam bielizny a pod sukienką kryje się korek. Tak bardzo byłam tym faktem zestresowana, że początkowo kręciłam się po kuchni, nie mogąc ogarnąć, jak zabrać się za przygotowanie posiłku. Pan zszedł do kuchni parę chwil po mnie. Widziałam, że mnie obserwuje. W pewnym momencie poczułam, że korek wypada... Podeszłam więc do Pana poprosić Go, bym mogła korek wyciągnąć. Bałam się bowiem, że ten najzwyczajniej w świecie zrobi "plum" i wypadnie spod sukienki na środek kuchni. Ciekawe, jak bardzo czerwona ze wstydu byłam na twarzy. Ku mojej radości, Pan zgodził się na wyciągnięcie korka.
Po śniadaniu umówiliśmy się ze znajomymi na zwiedzanie pobliskiego zamku w Kórniku. Ubiór nie zmienił się zbytnio. Nadal miałam na sobie tylko sukienkę, do stroju doszły jedynie pończochy, skórzana kurtka i buty. Podczas zwiedzania zamku dzięki jednej z pracujących tam pań odkryłam, że prawa pończocha uparcie zsuwa mi się z nogi. Przyznam szczerze, że niewiele eksponatów pamiętam ze zwiedzania sal w zamku, bo bardziej byłam skupiona na obserwacji innych zwiedzających - czy domyślają się, że nie mam bielizny. Skutecznie rozpraszało mnie też to, że między moimi nogami robiło się coraz wilgotniej. Po skończonym zwiedzaniu czekaliśmy chwilę na resztę ekipy przed zamkiem. Pan wówczas posadził mnie na swoich kolanach. Gdy się z nich podniosłam, ku ogromnej radości Pana okazało się, że na Jego spodniach zostawiłam mokry ślad.
Po zjedzonym na mieście obiedzie, wróciliśmy do dworku. Teraz dopiero majówka miała nabrać tempa. Przed nami bowiem była zaplanowana sesja sensualna z koniem i motocyklem, no i główna kinkowa atrakcja, wspólna impreza.
Na sesję zdjęciową z końmi musieliśmy się udać do pobliskiej stadniny. Całe szczęście, że to było totalne odludzie, gdyż szłam przyodziana w obrożę. Koń, którego stajnia użyczyła nam do zdjęć, okazał się nie chcieć w ogóle współpracować. Zwierzak nie zamierzał grzecznie pozować. Chciał się najeść trawy, a my skutecznie mu to utrudnialiśmy. Zdjęcia wykonywała koleżanka, która ma częsty kontakt z tymi zwierzętami, jeździ bowiem konno i na co dzień fotografuje zawody jeździeckie. Pierwszą osobą, która pozowała do zdjęć, był jej partner i Pan. Ciekawie się obserwowało, jak walczył z koniem, próbując ustawić go odpowiednio do zdjęć, samemu też pozując. Drugi na ochotnika do zdjęć zgłosił się mój Pan. To był cudny widok. Działał na mnie mega pobudzająco.
W końcu Pan zawołał mnie do siebie. Pierwsze zdjęcia, jakie wykonaliśmy, to takie, na których po prostu staliśmy obok konia. Jednak Panu zależało na odważniejszych zdjęciach. Chciał bym wsiadła na konia. Jako pierwsza miałam więc okazję wdrapać się na jego grzbiet, co zwierzęciu nie specjalnie się podobało. Miałam wrażenie, że kilka razy próbował mnie zrzucić. Na szczęście to nie był mój pierwszy raz, gdy jeździłam na oklep konno, a Pan trzymał konia, by ten nie próbował pogalopować. Początkowo ubrana byłam w sukienkę, pończochy i szpilki (tak, szpilki na koniu... 🙈) ale gdy Pan zorientował się, że nie mam większych problemów z utrzymaniem się na zwierzęciu, polecił mi zdjąć sukienkę. Zostałam więc w samych pończochach i szpilkach, mając świadomość, że obserwują to wszyscy uczestnicy majówki. Moim marzeniem, już od dawna, była odważna sesja sensualna. Ta na koniu przewyższyła moje najśmielsze pragnienia i oczekiwania. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę efekty tejże sesji.
To nie był koniec przygód z aparatem. Ledwo zdążyłam okiełznać emocje po sesji na koniu, a po chwili siedziałam znów na rumaku, tym razem mechanicznym. Tutaj bardzo miło zaskoczył mnie Pan. Nie mam żadnego doświadczenia w pozowaniu. Na szczęście Pan dobrze wiedział czego chce i potrafił ustawić mnie do zdjęć. Pokazywał jakie pozycje przyjmować, układał mi włosy i podpowiadał, jak eksponować kobiecość. Zadecydował też, że do tych zdjęć oprócz szpilek i pończoch będę ubrana w skórzaną kurtkę. Nawet koleżanka stwierdziła, że doskonale wie, jak ustawić modelkę by zdjęcia były ciekawe.
Gdy wracaliśmy z sesji, robiło się już ciemno. Miałam za sobą ogrom nowych doświadczeń i emocji, ale to nie był jeszcze koniec dnia. Przed nami była przecież jeszcze główna impreza majówkowa...
Komentarze
Prześlij komentarz