Od wieczora w dniu poprzednim chodzę nakręcona i pobudzona. Krótka wizyta Pana u mnie z okazji dnia kobiet sprawiła oczywiście, że poczułam niedosyt. W nocy z tego powodu kiepsko spałam. Rankiem przyznaje się Panu do dużej chcicy.
-To dobrze, weź się za pisanie.
Pan wie, że gdy jestem rozochocona, puszczam wodze wyobraźni. Jednak pisanie o erotycznych fantazjach dodatkowo mnie nakręca.
-Możesz się dotykać, ale nie wolno ci sprawić abyś doszła.
Gorączkowo myślę, jak zachęcić Pana do tego, żeby jednak skusił się mnie odwiedzić.
-Chodź mnie zerżnij
Piszę wprost bezczelną wiadomość do Niego. Ta jednak pozostaje bez odpowiedzi. Bardzo dobrze wiem, że też ma ochotę, lubi jednak przeciągać ten moment. Sprawiać, że chodzę nakręcona, mokra i głodna.
-Przyjedź mi wypłacić karę, tę jakoś przeżyję, a wiadomo jak to się zawsze kończy. - prowokuję dalej.
-140? Nie wiem czy przeżyjesz..
-Mamma mia! Za Chiny nie utrzymam pozycji. - Dociera do mnie, jak duża to liczba.
-No to dalej, zbieraj się, zakładaj kurtkę i buty.
-Dobrze! - Odpisuje ochoczo, będąc przekonana, że to zwykły żart. Pan był dziś bowiem na wyjeździe i jest już późny wieczór.
Przygotowuję herbatkę i krzątam się po kuchni, gdy dzwoni Pan.
-Gotowa? Czekam na ciebie w samochodzie pod blokiem.
Właśnie dociera do mnie, że Pan nie żartował. On mówił całkiem poważnie o zebraniu się. Tylko gdzie On chce mnie zabrać?
Pospiesznie zakładam kurtkę, buty i czapkę, i wychodzę z domu. Pan rzeczywiście czeka pod blokiem.
-Zapinaj pasy i jedziemy.
Po drodze zastanawiam się, gdzie jedziemy. Dzieliłam się ostatnio z Panem masą fantazji i w sumie wszystko jest teraz możliwe. Do głowy przychodzi mi pomysł z lasem, oraz z prywatnym miejscem Pana, gdzie miałam z Nim już kilka przygód. A kto wie, na co jeszcze mógł wpaść. Pan bardzo dobrze wie, że zgodzę się na wszystko.
Niepewność sprawia, że czuję rosnącą wilgoć między nogami. Poznaję trasę, wiem więc już dokąd jedziemy, ale jakie Pan ma plany, mogę tylko się domyślać. Dojeżdżamy na miejsce, ten budynek należy do mojego Pana.
-Weź mój plecak. – wydaje polecenie.
Mój oddech przyspiesza gdy widzę, dokąd Pan się udaje. Dobrze wiem, co schowane jest w tym pomieszczeniu. Patrzę, jak bierze drewniane dyby, jedne z dwóch, które posiada. Już wiem, co się będzie działo. Żałuję tylko, że dane nam będzie wykorzystać tylko jedne. W drugich bardzo chętnie zobaczyła bym inną laskę.
"Mamma mia, Ty sobie marzysz o innej lasce w drugich dybach, zamiast martwić się liczbą batów, jakie zaraz otrzymasz" ganię sama siebie w myślach. "Ty weź się czasem zastanów o co prosisz... " Myśli kłębią się w mojej głowie. Wilgoć między nogami bardzo szybko rośnie. Czuję odrobinę strachu, ale i ogromne podniecenie. Pan rozstawia dyby na środku ciepłego pomieszczenia biurowego, do którego przeszliśmy.
-Rozbieraj się! – Pada rozkaz z Jego ust.
Robię to, co mi nakazał i już sama nie wiem, czy mam się cieszyć, czy bać. Gdy już jestem naga, klękam grzecznie na podłodze w pozycji nadu. Mój Właściciel wyciąga z plecaka prezerwatywy, skórzany pejcz z rzemieni, rozpórkę, oraz skórzane kajdany na ręce i nogi. Podaje mi kajdany, a sam przygotowuje rozpórkę.
-Weź te większe, mniejsze nie będą raczej potrzebne.
Wybieram kajdany przeznaczone na nogi. Te drugie odkładam na stojący obok mnie stolik, na którym leży pejcz i gumki.
-Wstań!
Pospiesznie wykonuję polecenie. Pan kuca przede mną i zakłada kajdany na moje kostki, po czym prowadzi mnie w miejsce, gdzie stoją dyby. Wkładam ręce i głowę w odpowiednie otwory bez żadnych protestów. Wiem, że za chwilę będę zupełnie bezbronna. Na polecenie Pana sprawdzam, czy jestem w stanie oswobodzić ręce. Z satysfakcją stwierdzam, że nie. Pan staje za mną, po czym rozsuwa mi nogi i przypina kajdany do rozpórki. Oddycham szybko, ciało drży z podniecenia. Nie widzę nic, co się dzieje za mną. Zmysł słuchu wyostrza się. Słyszę dokładnie każdy krok Pana, brzęk rozpinanej klamry od pasa i charakterystyczny dźwięk podczas wyciągania go ze szlufek w spodniach. Nagle zapada totalna cisza. Nasłuchuję, ale nic nie słyszę. Pan się nie odzywa.
-Licz głośno! Jeśli się pomylisz, zaczniemy wszystko od nowa.
-Dobrze Panie.
-Pamiętasz, o co prosiłaś?
-Tak, o wymierzenie mi zaległej kary.
-Licz więc.
Spinam się nieco, ale się nie ruszam. Nie widzę co się dzieje za mną, nie wiem więc, kiedy spodziewać się uderzenia. Wydaje mi się, że chwila się przeciąga, gdy nagle czuję pierwszy raz.
-Jeden! - mówię głośno. Za chwilę spadają kolejne.
-5, 6… - Próbuję uciec tyłkiem, oczywiście na darmo, bo przecież nie mam jak.
-7! - Ten jest dużo mocniejszy od wcześniejszych.
-Nie uciekaj, bo będą takie mocne!
Przestaję ruszać tyłeczkiem.
-9, 10! - Chwila przerwy gdy Pan zmienia pozycję. Tym razem ustawia się po drugiej mojej stronie. Kolejna dziesiątka spada na mój tyłek, a ja grzecznie liczę, walcząc ze sobą, by się nie poruszać. Wiem, że to i tak nic nie da, co potęguje bardzo mocno moje podniecenie. Co dziesięć Pan zmienia stronę, z której uderza. Cieszę się z tego, gdyż daje to chwilowy odpoczynek. Patrzę na podłogę, bo tylko tyle mogę. Widzę na nim krople moich soków. Mój tyłek jest już bardzo rozgrzany, czuję jak pulsuje, za to razy stają się coraz mniej uciążliwe. Gdyby nie wiedza, że to kara, były by wręcz przyjemne.
-100!
Nie mam pojęcia, kiedy Pan wymierzył już tyle pasów. Jestem w szoku, gdyż byłam pewna, że dużo trudniej będzie mi je znieść. Kilka razów trafia też między nogi, dotykając wewnętrznej części ud i mojej kobiecości. Te są dotkliwsze od tych, które spadają na mój tyłek.
Nagle Pan przyspiesza.
-115, 116, 117.. - liczę coraz szybciej tracąc rachubę, tak szybko to się odbywa. Jeden raz nie zdąży zelżeć, a już kolejny rozlewa się po moim tyłku.
-120! - Dyszę szybko... Ku mojemu zdziwieniu zostało już tylko 20.
Ostatnią dwudziestkę dostaję już w zwyczajnym tempie. W międzyczasie, tak jak przez cały okres wykonywania kary, Pan ręką sprawdza ślady na skórze. Nie chce mi zrobić krzywdy. Jest mi strasznie gorąco...
-140! – Krzyczę. Ten raz był najmocniejszy, czego szczerze mówiąc, spodziewałam się. Pan lubi zakończenia z charakterem.
-Co uznałaś ostatnio po Twoim fochu, który wynikał z braku zaufania do Pana?
-Że zasłużyłam na karę. - Odpowiadam cichutko zawstydzona. Naprawdę jest mi strasznie głupio. Pan znosił moje fochy przez 3 dni, cierpliwie czekając, aż pójdę po rozum do głowy. Gdy moje zachowanie stało się już totalnie nieznośne, odbyliśmy w końcu rozmowę, którą rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Nieciekawe doświadczenia z poprzedniej toksycznej relacji niestety nadal rzutują na obecną. Pan nigdy nie dał mi powodu do braku zaufania. A jednak... Potrafię się pogubić. Naprawdę więc jest mi bardzo głupio.
-Miało być trzcinką, której nie znosisz, jednak znaj łaskę Pana. Tuzin miał być, licz więc głośno. I po każdej liczbie chcę słyszeć „przepraszam”.
-Dobrze Panie.
Pan odkłada pas, a bierze pejcz ze skórzanymi rzemykami, jego również nie lubię, ale jest w moim odczuciu mniej dotkliwy, niż trzcinka. Jestem więc bardzo Mu za to wdzięczna.
-1! Przepraszam, 2 przepraszam... - Każde „przepraszam” wypowiadam szczerze, naprawdę jestem wdzięczna Panu za tę karę. Wiem, że po niej przyjdzie odkupienie.
-12, przepraszam i dziękuję.
Pan odkłada narzędzie, po czym dokładnie ogląda moją pupę. Robi też zdjęcia, które mi pokazuje.
-Och jaka czerwona! - Mówię na jej widok na ekranie telefonu.
Po wszystkim Pan bierze mnie od tyłu, wchodząc we mnie gwałtownie, tak jak lubię. Doznania są ciekawe. Dużo ciekawsze, ze względu na to, że jestem całkowicie zależna od Niego, bo zapięta w dyby, i dlatego, że przy każdym pchnięciu dotyka mojego obolałego tyłka. Ból więc miesza się z przyjemnością, potęgując wszystko. Oboje szczytujemy. Jak zawsze, niemal w jednym momencie.
-Uwolnię Cię, jak zgadniesz, co jest na zdjęciu które Ci pokażę, moja Ty masochistko. – Mówi Pan z uśmieszkiem.
-Ooooch! Moje soki! - Patrzę z podziwem i lekkim zawstydzeniem na zbliżenie mojego mokrego krocza, z wyraźnie widocznymi sokami cieknącymi z mojej cipki.
Pan uwalnia mnie z dybów.
-Dziękuję! - Mówię to z prawdziwą wdzięcznością, przytulając się do Pana. Uwielbiam to, że kary zawsze niwelują moje przewinienia. Pan nigdy się na mnie po wszystkim nie złości. Mogę swobodnie przytulić się do Niego i wiem, że jest między nami dobrze. Gdybym mogła, trwała bym tak w Jego objęciach już do rana. Czas jednak wracać do domu. Tym razem wiem, że będę spała głębokim, spokojnym snem.
Komentarze
Prześlij komentarz