Znacie te rozterki związane z Waszą uległością? Myśli, że tak być nie powinno, że to jednak trochę chore? Zastanawiacie się czasem czy wszystko z Wami w porządku, że ciągnie Was do uległości? Ja znam... Bardzo dobrze... Te myśli powodują ogromny mętlik w głowie. Z jednej strony każdy akt uległości daje ogromną satysfakcję, a z drugiej budzi niepokój. Do pewnego momentu dla swojego dobra, bo jednak uległość daje mi ogrom satysfakcji i rezygnować z niej nie chciałam. Z całych sił, starałam się odpychać te myśli, które skłaniały mnie do tego, by analizować czy to normalne, moralne, czy czasem nie jest to przejawem niewłaściwie funkcjonującej psychiki. Wiadomo jednak jak to jest z myślami i rozterkami. Człowiek stara się nadmiernie nie analizować tego, by się nie pogubić, nie załapać doła, stara się myśleć tylko o pozytywach, ale jest to strasznie trudne a negatywne myśli odepchnięte i tak wracają jak bumerang, tworząc ogromny chaos w głowie i w sercu... Taka wewnętrzna walka, w której walczyłam sama ze sobą, między mną uległą, oddaną, posłuszną wobec dominującego a tą, która uważa, że to jednak nie jest w porządku, nie jest zdrowe i właściwe toczyła się we mnie bardzo często. Udało mi się jednak stoczyć ostateczną walkę, która raz na zawsze przegoniła negatywne postrzeganie mojej uległości. A wszystko dzięki szafie z ogromnym lustrem...
Tego dnia kiedy odbyła się zwycięska walka, moja uległość dawała mocno o sobie znać. Pragnienie bycia oddaną, posłuszną, bycia dla Niego rosło w siłę. Rozmowa z Nim potęgowała potrzebę uległości.... Musiał to zauważyć i poczuć, bo zaczął mnie prowadzić ku niej, swoimi słowami, za rękę. Mimo rozterek poddałam się temu. Dostałam wyraźne instrukcje jak przygotować się na spotkanie z nim. "Chcesz pełnej satysfakcji? Czekaj w sukience albo bluzce i spódniczce, bez bielizny, boso, z korkiem w pupie i obrożą na szyi"
Zdecydowałam się na ubranie skórzanej krótkiej, rozkloszowanej spódniczki i czerwonej falbankowej, bluzeczki. Bluzeczka była krótka i odsłaniała brzuszek. Bardzo dobrze wiedziałam, że to lubi i powinno mu się spodobać. Nie myliłam się. Gdy otworzyłam Mu drzwi, zobaczyłam błysk zadowolenia w jego oczach, ten, który tak bardzo lubię... To sprawiło, że dumna z siebie, z tego, że udało mi się zadowolić Go swoim strojem, rzuciłam mu się na szyję na przywitanie. "Podoba mi się to lustro". Jego słowa zaciekawiły mnie. Przecież nie pierwszy raz jest u mnie w mieszkaniu i lustro już nie raz widział, a właśnie teraz mówi, że mu się podoba?? Na pewno nie chodzi o sam fakt lustra... To musi być związane z jakimś pomysłem, który właśnie przyszedł Mu do głowy.
"Klęknij" Natychmiast wykonałam polecenie, patrząc, jak rozpina pasek od spodni i rozporek. Wyciągnął swoją męskość ze spodni, a ja wzięłam ją do ust. Wtedy on przesuną się tak, bym widziała nasze odbicie w lustrze. Nie robiłam loda długo. Odsunął się ode mnie i rozkazał, bym czekała na niego... Spojrzałam nieśmiało w lustro, ale widząc swoje odbicie, zaraz obróciłam głowę w przeciwną stronę. Czekałam na Niego. Wrócił ze smyczą, którą wykonał samodzielnie dla mnie. Przypiął ją do mojej obroży i nakazał obrócić się przodem do lustra, sam stanął obok mnie, trzymając w ręce smycz. Przytuliłam się do Jego nogi i patrzyłam jak nakazał... Serce zaczęło mi łomotać, poczułam motyle w brzuchu. "Podoba mi się ten widok" powiedziałam zgodnie z prawdą nieco tym zdziwiona. Mnie naprawdę podobał się ten widok... Mnie klęczącej u Jego stóp z obrożą na szyi i przypiętą do niej smyczą, którą on trzyma. "Chodź" pociągną za smycz, a ja posłusznie ruszyłam na czterech za Nim. Nie miał pojęcia, że w mojej głowie właśnie rozgrywa się walka, w której uległość właśnie wychodzi na spore prowadzenie. Podeszliśmy do Jego plecaka, z którego wyciągną różdżkę i łańcuszek na sutki z klamerkami. Nie przepadam za nimi szczerze mówiąc. Nie lubię też zabawy moimi sutkami... Podejrzewam że wpływ na to ma "zły dotyk" mojej adopcyjnej matki. Uraz z czasów dzieciństwa jest tak ogromy, że pozwolenie Mu na ten rodzaj zabawy to zwykle pokonanie ogromnego kroku milowego dla mnie. Przeważnie kończący się satysfakcja, że temu podołałam, że dałam Mu tę przyjemność. Podobnie było i tym razem. Wróciliśmy przed lustro. "Patrz tam" Pokazał mi na moje odbicie, po czym przystawił różdżkę do mojej kobiecości. Gdy tylko włączył urządzenie, wzrok uciekł na bok. "Powiedziałem patrz tam" wyszeptał mi groźnie do ucha... Przyjemność między nogami narastała... Wiedziałam, że niedługo nastąpi szczyt... Nie chciałam widzieć siebie przeżywającą orgazm. Spuściłam głowę, ale mi na to nie pozwolił, podniósł ją z powrotem, łapiąc mnie pod brodę ... "Patrz tam" Miałam wrażenie, że powiedział to przez zaciśnięte zęby. Spełniłam polecenie. Patrzyłam na swoje odbicie. Byłam jakaś inna... Nie bardzo wiem, jak to określić... ładniejsza? piękniejsza? Nie chodzi mi tu o urodę... Chodzi mi o widok mojej uległości, który był tak wyraźny, który wpłyną na postrzeganie siebie. Przytrzymywał mi dalej głowę, ale nie było to już potrzebne, wzrok przestał uciekać. Patrzyłam na siebie, naprawdę tego chcąc... Zbliżał się orgazm. Fala ciepła, zalała moje ciało... Oddech znacząco przyśpieszył, serce kołatało, usta uchyliły się, całe ciało się spięło, oczy jakby pociemniały.... Wygięłam się w łuk do tyłu, nie przestając na siebie patrzeć....Nie chciałam i nie mogłam oderwać od siebie wzroku... Widok mnie takiej bardzo mi się podobał, to byłam ja... Prawdziwa ja. Ta bez granic, zahamowań, ze zwierzęcym instynktem, oddana w zupełności Jemu, chcąca by bawił się mną, jak tylko chce, chcąca być Mu całkowicie posłuszną, chcąca Go zadowolić... Poczułam, że taka właśnie jestem idealna.. Taka, jaką właśnie z tak ogromnym zaciekawieniem i satysfakcją oglądam w lustrze.... Nagle wszystko stało się proste. Przestałam myśleć, że coś ze mną nie tak... że to nienormalne, niemoralne, dziwne, niewłaściwe... Moja uległość właśnie zwyciężyła. To byłam prawdziwa ja!!! Taka się sobie podobam... Potrzebowałam zobaczyć siebie w lustrze w takiej sytuacji, by zrozumieć... by to w sobie ostatecznie zaakceptować.
Komentarze
Prześlij komentarz